Kolorowe tacos z buraczanymi chipsami
czyli smakowita, kulkowa podróż w nieznane dotąd strony. Soczysta pierś z kurczaka w miodowej glazurze, pesto z rukoli i orzechów, świeże mango, papryka, kozi ser, gorgonzola... Jesteśmy zdecydowanie na tak!
Weekendowe gotowanie weszło już Kulkom w krew, więc kiedy tylko nadchodzi piątek pada zasadnicze pytanie "Co dzisiaj pijemy". Chwilę później Kulki lądują tradycyjnie w pobliskim markecie. Rezolutnie, z uśmiechem na twarzy, podśpiewując nowy przebój Rihanny "work, work, work..." przemierzają sklepowe alejki wypełnione różnorodnymi produktami. Do koszyka wrzucają najczęściej co im przyjdzie na myśl (czyli limonka i inne niepotrzebne duperele). Tak było i tym razem. - Rukola? - spytała K - Jasne, bierzemy - odparła M - Mango? - ciągnęła dalej - Dajesz - Buraki? - Czemu nie - Gorgonzola? - Zawsze i wszędzie - A Majonez? - dodała nieśmiało K...
A majonez wyjątkowo sobie dzisiaj darujemy. Dość mamy wrażeń po piątkowym obiedzie u Tesi (serwowała kartacze - przepis dla odważnych niebawem). Stawiamy dzisiaj na kolorowe, lekkie (o dziwo!) i aromatyczne danie, które mówiąc szczerze - narodziło się w naszych głowach w ułamkach sekundy, kiedy szalałyśmy wśród sklepowych półek... A chwilę później skradło podniebienia wszystkich domowników. Jak patrzymy na te zdjęcia myślami jesteśmy znowu w tym kolorowych świecie jak ze snów - tylko my i nasza przestrzeń, przepyszne tacos burakos, drinki z palemką, morza szum, ptaków śpiew, złota plaża pośród drzew... Dobra do rzeczy!
Składniki:
- pierś z kurczaka (dorodna, eko, bio, 100% mięsa w mięsie itp)
- tortille tacos (najlepiej kukurydziane, ale pszenne też dają radę)
- 3-4 małe buraki (a tak naprawdę skończyło się na jednym i pół)
- dojrzałe mango
- pół papryki
- jedna pomarańcza
- rukola
- garść orzechów (użyłyśmy włoskich i brazylijskich)
- ser kozi (do smarowania :)
- gorgonzola (do kruszenia)
- sos balsamiczny (bo jego nigdy mało)
- 2 łyżki miodu
- suszone płatki chilli
- papryka ostra
- curry
- pieprz, sól, inne przyprawy
- łyżka oliwy,
- limonka (standard w naszych daniach)

A teraz rzecz najważniejsza (zaraz po pesto) w tym daniu, czyli soczysta pierś z kurczaka! Zabieramy się za jego marynatę - łączymy dwie łyżki miodu, tyle samo sosu balsamiczny. Następnie dodajemy szczyptę suszonych płatków chilii, curry, papryki, zioła prowansalskie, świeżo zmielony pieprz, sól... (Na oko rzecz jasna :) Do tego wyciskamy sok z pomarańczy (no dobra niech będzie - i z limonki żeby się nie zmarnowała). Dokładnie smarujemy/wklepujemy naszą marynatę w dorodne piersi :) Odstawiamy na godzinę do lodówki (u nas jak zawsze - czas to piniądz, dlatego z godziny robi się 10 min i do pieca). Pierś pieczemy na papierze, co jakiś czas polewając resztą marynaty. Po ok pół godziny jesteśmy już tak głodne, że pospiesznie wyciągamy ją z piekarnika i kiedy K zabiera się do krojenia, M ma już ślinotok do pasa...
A teraz kwestia placków tacos... Tak wiemy, że prawdziwe tacos powinno być z kukurydzianą tortillą... Ale przyznajemy się bez bicia, że w naszym osiedlowym markecie takich rarytasów nie mają. Dlatego użyłyśmy pszennych placków, więc śmiało również możecie tak zrobić :) Tortille zapiekamy chwilkę w piekarniku. Następnie każdą smarujemy serkiem kozim, dalej lądują do środka wszystkie pozostałe składniki - rukola, mango, kurczak, pokruszona gorgonzola, papryka... Na wierzch jeszcze tylko nasze pesto i chrupiące chipsy z buraka (btw - obłędnie dobre!!!)

I o to w ten sposób powstaje kolorowe-instagramowo-pinterestowo-tumblrowo-snapchatowe danie prosto z Polski i prosto od Kulek! Jeden z tych smaków, do których chciało by się wracać i wracać...
Kulki
świetna kompozycja smaków :)
OdpowiedzUsuń