sobota, 31 grudnia 2016

Noworoczne Spring Rollsy

Imprezowa przekąska: kolorowe rollsy

Delikatny, aromatyczny kurczak otoczony chrupiącymi warzywami z nutką chrzanu i pysznym sosem orzechowy - w sam raz na sylwestrową przekąskę :)



Kończąc 2016 rok, czyli 'pierwszy kulkowy rok blogowy', nie mogło zabraknąć tzw. kropki nad "i" czyli ostatniego przepisu, tworzonego w pocie czoła... Nieustanna walka z czasem zmusiła Kulki do wymyślenia i opracowania czegoś "na szybko", co zaskoczy gości i zaciekawi czytelników. Także wybaczcie kochani nie będziemy się rozpisywać, mamy 31 grudnia, pora zakręcać wałki na włosach i malować paznokcie. Czas nas goni, dlatego podrzucamy świeżutki wpisik, abyście mogli skorzystać z mega pomysłu na sylwestrową przystawkę, która nie dość, że łatwa w wykonaniu to świetnie prezentuje się na sylwestrowej imprezie w domu, u znajomych, klubie (everywhere)... a więc na jednej nodze do sklepu po składniki i... po ruskiego szampana...



Składniki na rollsy (duuuużo porcji ;)


  • opakowanie papieru ryżowego
  • świeży filet z kurczaka/ wędzony łosoś
  • chrzanowy serek do smarowania
  • czerwona papryka
  • świeże mango
  • zielony ogórek (pamiętajcie musi być długi, cienki i twardy)
  • 1 marchewka
  • cebulka czerwona/cukrowa
  • sałata masłowa lub inne do wyboru
  • szczypiorek
  • limonka (u kulek always)


Składniki na sos:


  • 2 łyżki masła orzechowego,
  • łyżka sosu sojowego ciemnego
  • łyżka sosu sojowego słodkiego
  • ząbek czosnku
  • łyżeczka startego imbiru
  • pół limonki
  • łyżeczka octu ryżowego


Filet z kurczaka dokładnie myjemy, oczyszczamy ze zbędnych błonek i wrzucamy do gotującej się z przyprawami wody... my dziś trochę zaszalałyśmy i zamiast standardowej kostki rosołowej wrzuciłyśmy: 2 listki laurowe, 3 ziarenka ziela angielskiego, kolorowy pieprz, 2 ząbki czosnku, łyżeczkę kminku, łyżkę oliwy, łyżeczkę cukru i tymianek. Wiemy wiemy, trochę namieszałyśmy, ale kto nie próbuje ten nie pije szampana... czy jakoś tak. Gotujemy na tzw "oko" 30/40 min. Studzimy i rwiemy "piersiuczkę" na drobno.


Warzywa myjemy, paprykę, ogórka i mango kroimy w cienkie paski, marchewkę traktujemy obieraczką do warzyw aby uzyskać delikatne, cienkie piórka, większe liście sałaty rwiemy na połowę. W międzyczasie przygotowujemy sos. Łączymy wszystkie składniki zaczynając od masła orzechowego, sosów sojowych, wyciśniętego ząbka czosnku, połowy limonki, dodajemy świeżo starty imbir, ocet ryżowy, doprawiamy "po swojemy" jak czegoś brakuje... ale uwierzcie więcej do szczęścia nie potrzeba. Wstawiamy na pół godziny do lodówki aby wszystkie aromaty się przegryzły.


Zaczynamy zwijać nasze Spring Rollsy. Pierwsze co musimy zrobić to zwilżyć papier ryżowy, najlepiej sprawdza się do tego głębszy talerz lub miska. Smarujemy serkiem, a na środku układamy kawałki kurczaka, warzywa i zawijamy rozpoczynając od boków aby wszystko ładnie się skleiło. Nasze rollsy przekrajamy na pół i układamy na talerzu. Na koniec możemy posypać czarnym lub białym sezamem, który idealnie pasuje do tego dania.






Szczęśliwego Nowego Roku
życzą Kulki


środa, 21 grudnia 2016

Mikołajowe serniczki

Sernikowe muffinki

Christmas is coming a razem z nimi u nas delikatne, słodkie serniczki na kruchym czekoladowym spodzie. Czym byłaby ta cudowna rozpusta bez bitej śmietany? A żeby było jeszcze ciekawiej - na wierzchu dorodna truskawa... Takiego deseru nie powstydziłby się nawet święty Mikołaj na diecie bezglutenowej :)



Nadszedł ten dzień, kiedy życie Kulek i ich dalszy związek został poddany wielkiej próbie... Działo się to wszystko tuż przed Świętami, kiedy K po wizycie u lekarza oznajmiła - Mam nietolerancję glutenu... - w tym momencie serce M zadrżało (jest przypuszczenie, że miała nawet stan przedzawałowy) i całe życie stanęło jej przed oczami... Tony wspólnie zjedzonych śledzi z majonezem, kilogramy Tesiowego chleba z żurawiną i niezliczone ilości ukochanej pizzy... Wszystko w jednym momencie runęło w gruzach, dlatego M z łzami w oczach zapytała tylko - Wiesz co jest najtrudniejsze w diecie bezglutenowej? - Co, co? - dopytywała K - Powiedzieć rodzicom, że jest się gejem - odpowiedziała M przegryzając ciastko. I tak oto na kulkowym blogu rozpoczynamy nowy rozdział... Rozdział "Fit-bezglutenowcy" (w wolnym tłumaczeniu: pedalstwo na maxa). Kiedy w lodówce macie zbędny kawał twarogu i kilka truskawek prosto z Egiptu (bo niby kto miałby ich nie mieć w grudniu?) proponujemy zrobić pyszny i zdrowy deser na święta. Alternatywa dla tradycyjnej wersji :) Słodkie mini serniczki, czyli szybko, tanio i smacznie.


Składniki na ok 30 szt serniczków: 

(z racji zbliżających się Świąt mniejsza ilość nawet nie wchodzi w grę. Podajemy wersje dla bezglutenowców i porządnych ludzi)

  • 2 kostki twarogu/wiaderko gotowego twarogu sernikowego (1 kg)
  • łyżka mąki bezglutenowej/tortowej
  • łyżka kaszy mannej
  • łyżka mąki ziemniaczanej
  • szklanka cukru brązowego
  • łyżeczka cukru wanilinowego
  • kilka kropel aromatu waniliowego
  • 4 jajka (żółtka i ubite białka oddzielnie)
  • 100 g masła śmietankowego
  • łyżeczka proszku do pieczenia (bezglutenowcy tego nie ruszacie)
  • ulubione kruche ciastka na spód (użyłyśmy piegusek Milki, ale super pasują też Oreo) (bezglutenowcy tego nie ruszacie - na spód możecie posypać ulubione orzechy lub suszone banany)
  • truskawki najlepiej świeże (w sezonie zimowym polecamy po nie wycieczkę do Egiptu, jednak z racji braku czasu, pieniędzy i chęci - Kulkom wystarczyła wycieczka do pobliskiego marketu)
  • śmietanka 30%
  • wiórki kokosowe


Piekarnik nagrzewamy do 200 st. i zaczynamy zabawę z mikserem. Wykładamy ser twarogowy do miski a wraz z nim mąki, cukry, kaszę manną, proszek do pieczenia, aromat waniliowy, 4 żółtka i wszystko mieszamy na niewielkich obrotach. Teraz dodajemy rozpuszczone i przestudzone masło. Następnie ubijamy białka jajek na sztywno i delikatnie mieszając łyżką łączymy powstałą pianę z masą serową.


Przygotowujemy spód naszych serniczków, a więc kruszymy ciastka - najlepiej do tego się nadaje mocna foliowa torebka i tłuczek do schabowych. Następnie foremki od muffinek smarujemy dowolnym tłuszczem: olejem w sprayu, masłem. Wykładamy do nich pokruszone ciastka i zalewamy je masę serową (wypełniamy 3/4 foremek)


Teraz tylko "sruuuuu" do piekarnika i pieczemy ok 40 min w temperaturze 180/200 st. W międzyczasie ubijamy naszą śmietankę 30% na wysokich obrotach (nie dodajemy już cukru). Jak serniczki zaczną pękać i ładnie zbrązowieją można przyjąć, iż ich czas nadszedł. Pozostaje tylko ostudzić nasze serniczkowe muffinki, ozdobić ubitą śmietanką, truskawką i wiórkami kokosowymi. W sam raz na Pierwszy/Drugi Dzień Świąt :)




Świątecznego i smacznego serniczka życzą Kulki

sobota, 17 grudnia 2016

Torcik makowy typu "Merry Christmas"


Torcik makowy z kremem chałwowym

Wilgotne ciasto makowe, przełożone delikatnym kremem chałwowym i pokruszonymi bezikami. Duża dawka słodkości i świątecznych smaków z najlepszymi życzeniami Bożonarodzeniowymi. Tego ciasta nie może zabraknąć podczas świętowania w rodzinnym gronie. Magiczny czas i magiczne kulkowe ciasto :)




- Hoł hoł hoł - odparła M do K wnosząc do mieszkania torby wypchane do brzegi zakupami. Kulki od kilku dni stawiały czoła wyzwaniu jakim jest przygotowanie Świąt Bożego Narodzenia. Od tygodnia latały między supermarketem, galerią, rybnym i papierniczym. W międzyczasie zaliczyły też mięsny i pocztę. - Istne szaleństwo - wzdychała K rozpakowując kolejną porcję zakupów... W tym czasie M odhaczała na tajemniczej liście kolejne wykonane zadania. - Dobra! My tu gadu gadu, merry christmas i te sprawy, a co z ciastami? - M zwróciła się do K, która właśnie wstawiała masę makową do lodówki. Bez zastanowienia choć z lekką rezygnacją, K odparła - Challenge accepted... - i jednym ruchem ręki masę makową wyjęła z powrotem na stół...

Składniki na tortownicę ok. 22cm:

  • 400g masy makowej (możesz pokusić się o przyrządzenie własnej lub tak jak my pójść na łatwiznę i kupić gotowca :) 
  • 6 jaj (nie musimy mówić kto jest najlepszym dostawcą...) 
  • ok. 15 bezików (i tu podobnie jak w pkt.1 - wyznajemy zasadę "truchę kup, trochę zrób" :) więc tym razem beziki są kupione gotowe) 
  • 200g chałwy waniliowej/śmietankowej 
  • 500ml śmietany kremówki 30% 
  • 6 łyżek kaszy mannej 
  • 250g mascarpone 
  • 1 łyżka cukru 
  • 1 płaska łyżka kawy 
  • 1 łyżeczka proszku do pieczenia 
  • 1 opakowanie cukru wanilinowego 
  • kubek przygotowanej i ostudzonej kawy 



Hoł hoł hoł i zabieramy się do roboty :) Żółtka oddzielamy od białek. Te pierwsze ucieramy z łyżką cukru na gładką masę. Białka (najlepiej aby były schłodzone) ubijamy ze szczyptą soli na sztywną pianę. Do większej miski wrzucamy naszą masę makową. Dodajemy kaszę manną, łyżeczkę proszku do pieczenia i połowę (dokładne 125g) naszego mascarpone. Łączymy ze sobą wszystkie składniki. W międzyczasie w misce ląduje też nasza masa z żółtek. Pod koniec, delikatnie dodajemy do całości ubite białka.


Piekarnik rozgrzewamy do 180st. Spód naszej tortownicy (ok. 22cm) wykładamy papierem do pieczenia. Boki delikatnie smarujemy masłem i obsypujemy kaszą manną. Wlewamy nasze ciasto makowe. Na wierzch możemy jeszcze pokruszyć 3-4 beziki. Całość ląduje w piekarniku na około godzinę. Po ok. 50min możemy już wyłączyć piekarnik i delikatnie uchylić drzwiczki, aby ciasto nie zaznało szoku :) Test "suchego patyka" pod koniec pieczenia - mile widziany :)


Po upieczeniu i ostudzeniu ciasta, przecinamy je na dwa równe płaty (jak na zdjęciu wyżej). Ciasto samo w sobie jest mega wilgotne, jednak możemy dla aromatu skropić je jeszcze wcześniej przygotowaną kawą. Teraz pora na krem! Schłodzoną kremówkę, cukier wanilinowy i resztę naszego mascarpone ubijamy na sztywną masę. Pod koniec dodajemy rozdrobnioną chałwę i łyżkę kawy rozpuszczalnej. Blaty ciasta przekładamy kremem chałwowym i bezikami (w całości bądź pokruszonymi). Część kremu możemy przeznaczyć do dekoracji boków i góry - jednak to już wedle uznania :) 





Życzymy wszystkim wesołych i spokojnych świąt!

Kulki
Wypieczone święta - Boże Narodzenie 2016

sobota, 26 listopada 2016

Gulaszowe aromaty

Wołowy gulasz na winie 

Nie dajemy się jesiennej chandrze i tym razem na pogodę za oknem polecamy kociołek pełen delikatnego mięsa wołowego i różnorodnych warzyw. Całość zalana czerwonym winem, doprawiona aromatycznymi przyprawami. Idealne połączenie i wyjątkowe, rozgrzewające smaki - w sam raz na listopadowe chłody. 



Listopad to taki specyficzny miesiąc, że z jednej strony czujemy ból w sercu i tęsknotę za letnimi sukienkami, szortami i sandałkami...A z drugiej strony zaczynamy oglądać się za bożonarodzeniowymi ozdobami i coraz częściej zastanawiamy się co kupić dla najbliższych pod choinkę. Tego typu rozdarcie wewnętrzne towarzyszyło już Kulkom od kilku dni. I kiedy M zawzięcie przeglądała allegro w poszukiwaniu świątecznych inspiracji, K wysłała jej na whatsappie proste, jednoznaczne zdjęcie... butelki czerwonego wina :) Jego podpis był równie krótki - u mnie czy u ciebie? - M bez zastanowienia odpisała - Zaraz jestem - jak powiedziała tak też zrobiła i już chwilę później, żeby nie tracić czasu jedną ręką zakładała buty, a drugą owijała szyję ciepłym szalikiem. Po wyjściu z domu M zderzyła się z rzeczywistością. A dokładniej z augustowsko-arktycznym chłodem... Plan na popołudnie był prosty - nie zamarznąć w drodze do K... a na miejscu pożądnie się rozgrzać :)


Składniki na porządny kociołek gulaszu:

  • ok. 0,5 kg wołowiny 
  • 2 szalotki
  • 1 nieduży por
  • 4 ząbki czosnku 
  • 2 duże marchewki 
  • 1 cebula czerwona
  • 1 duży korzeń pietruszki
  • 3 gałązki selera naciowego 
  • garść suszonych grzybów
  • ok. 1 litr bulionu wołowego
  • mały koncentrat pomidorowy 
  • butelka czerwonego wina wytrawnego 
  • słodka papryka w proszku
  • wędzona papryka w proszku
  • 4 liście laurowe
  • ziele angielskie
  • 2 łyżki mąki
  • sól, pieprz 


Wołowinę kroimy w większą kostkę i obtaczamy w mące. Następnie wrzucamy na rozgrzaną patelnię i obsmażamy z każdej strony dosłownie chwilkę. Nie chcemy jego usmażyć tylko zamknąć w nim pory przed duszeniem. Kiedy mięso jest gotowe, możemy przełożyć je do dużego garnka i odstawić na bok. 


Teraz pora na warzywa :) Wszystkie czyli: marchew, pietruszkę, cebulę, czosnek, szalotkę, pora i seler naciowy obieramy. Następnie kroimy je drobno. W międzyczasie możemy przygotować bulion wołowy - przyznajmy się bez bicia że u nas jest on z kostek rosołowych :P


Nasze pokrojone warzywa, każde osobno podsmażamy na suchej patelni. Kiedy lekko się zarumienia, odkładamy je na osobny talerz - musza poczekać na swoją kolej :) Jeszcze chwilę delektujemy się cudownym zapachem z patelni i zabieramy się za resztę.


Mięso odpoczęło już swoje w garnku. Teraz odpalamy ogień - cała naprzód :) I nasz ulubiony moment - pora na winko :) Po lampce dla nas, a resztą butelki zalewamy wołowinę. Garnek zostawiamy odkryty, na średnim ogniu, aby nadmiar alkoholu odparował. Co chwila delikatnie mieszamy. Po ok. pół godziny dodajemy warzywa i zalewamy całość bulionem. Dorzucamy pokruszone suszone grzyby, liście laurowe, ziele angielskie. Garnek uchylamy leciutko i zostawiamy na małym ogniu, na ok. 3 godziny. 


Pamiętajmy aby co ok. pół godziny zajrzeć pod przykrywkę i delikatnie przemieszać całość. Pod koniec gotowania dodajemy koncentrat pomidorowy, łyżkę wędzonej i słodkiej papryki. Doprawiamy też pieprzem i ewentualnie soli. Sprawdzamy czy mięso jest już wystarczająco miękkie. Jeżeli nie ciągnie się, a rozpływa w ustach - możemy serwować obiad :)






Kulki

wtorek, 8 listopada 2016

Grzanka z majonezem

Kanapka na cie(a)pło

Chałkowa grzanka, typu "palce lizać" z soczystym kurczakiem i garścią świeżych ziół. Do tego, niczym wisienka na torcie - swojski majonez, najlepszy jaki jadłyśmy w swoim życiu! A uwierzcie nam, na majonezach i kanapkach na ciapło znamy się jak mało kto... :)



Zeszłotygodniowa zmiana czasu dała o sobie znać, bo ledwo nie minęła 16 a za oknem było już zupełnie ciemno. K rozsiadła się wygodnie na kanapie z kubkiem gorącej herbaty w ręku, kiedy do pokoju weszła podekscytowana M. I trzymając tajemniczy karton pod pachą, oznajmiła - Szykuj się na petardę! - K z zaciekawieniem zajrzała do pudła, które po brzegi wypełnione było kulkowymi zdjęciami z lat młodzieńczych... M i K udały się w refleksyjną podróż do czasów licealnych wspominając niezapomniane bulwarowe wagary, studniówkę, exclusive night club n16, podróże wartburgiem, słoneczną Hiszpanię, pana od ksero, śledzie z majonezem, podwójne obiady, a przede wszystkim...kanapki na ciapło (tak, tak - NA CIAPŁO). Zaczęło się z nimi niewinnie, od częstych wizyt w sklepiku szkolnym i delektowaniu się smakiem... Później, na długiej przerwie Kulki zaczęły pomagać pani ze sklepiku w przygotowaniu tego rarytasu dla wygłodniałych licealistów. I tak od słowa, do słowa, każdego dnia Kulki oddawały się rozkoszy podniebienia dzięki kanapkom na ciapło. Właśnie wtedy, 9 lat temu M i K pod sklepikiem szkolnym zyskały przyjaźń! I kilka kilogramów więcej... Można wręcz rzec, że kanapka na ciapło była fundamentem ich przyjaźni! Dlatego wracają dziś w kuchni do tych beztroskich lat i smaków ich młodości, w której królował majonez...


Składniki:


  • świeża chałka (u nas- prosto w małej augustowskiej piekarni- to podstawa dlatego radzimy udać się do sprawdzonych źródeł i tym razem wybrać opcję "na bogato")
  • podwójny filet z kurczaka
  • mięta, lubczyk, pietruszka
  • 2/3 ogórki kiszone (Tesia znowu poratowała)
  • pomidor
  • cebula czerwona
  • 3 żółtka swojskich jajek
  • szklanka oleju
  • łyżka musztardy
  • sok w połówki cytryny
  • pół łyżeczki cukry, pieprz czarny i ziołowy, sól
  • inne ulubione przyprawy do zamarynowania filetów (np. papryka czerwona, kurkuma, curry - wedle upodobań)
  • ok 2 godzin wolnego czasu ;)


Naszą kanapkę zaczynamy oczywiście od zrobienia majonezu, majezonu, mayonaisse (who cares), który na dobrą sprawę nie będzie wyglądać jak ten spotykany na sklepowych półkach. Będzie to majonez z wiejskich jaj, dużej ilości cierpliwości (z tym trochę u nas trudno) i oleju ;) ale kto powiedział, że będzie to fit posiłek, na pewno będzie smacznie i kolorowo.


Zakasujemy rękawy i zaczynamy "stresowo" miksować 3 żółtka wraz z łyżką musztardy, powoli dodając olej... Miksowanie zajmie nam ok 15-20 min, a gdy nasz majonez zacznie ładnie łączyć się w delikatną całość, dodajemy sok z cytryny, cukier, pieprz i sól. Wow wyszło za pierwszym razem, więc to wcale nie jest takie trudne a jakie pyyszne i zdrowe, bez e-regulatorów itp świństw :) Nasz kremowy majonez odkładamy do lodówki żeby się schodził i przemyślał co nie co. W międzyczasie możemy ugrillować nasze grzanki (max 10 min termoobieg 180st)


Filet z kurczaka nacieramy ulubionymi przyprawami , skrapiamy sokiem z cytryny wrzucamy do workach i pieczemy ok 40 min w 180 st. Wszystkie warzywa czyt. ogórki, pomidor, cebulę kroimy w cienkie plastry, natomiast miętę, pietruszkę i lubczyk drobno siekamy.


Teraz najmilsza część tego przepisu :) Chałkę smarujemy majonezem, układamy upieczonego kurczaka, ogórek, pomidor, cebulkę, smarujemy znowu majonezem, który powinien wypływać z kanapki bo jest tak pyszny :) całość posypujemy świeżymi ziołami i zamykamy drugą grzanką.... Tę czynność powtarzamy 3 razy i wówczas możemy zrezygnować z wieczornego workoutu, gdyż te kanapki naprawdę wymagają od nas dużego wysiłku :)






Kulki

Danie pachnące ziołami 3 

czwartek, 27 października 2016

Pierogowo-winna uczta

Pierogi z pieczonym łososiem

Przepyszny kremowy farsz i delikatne ciasto. Połączenie pieczonego łososia z dużą ilością kopru, parmezanem i śmietankowym serkiem - już samo w sobie jest według nas idealne. A kiedy do tego dodamy jeszcze aksamitny winno-maślany sos... Uwierzcie - dla tych pierogów można stracić głowę (i rachubę ile się już ich zjadło :)



Do lepienia pierogów Kulki nigdy się nie pchały. Może to z lenistwa? A może z obaw, że ciasto im się rozgotuje, farsz wypłynie i ogólnie rzeczywistość minie się z wyobrażeniem (jak to często bywa :) Były też świadome, że Królowa Pierogów może być tylko jedna i nic nie dorówna "ruskim", "z kapustą i z grzybami", a przede wszystkim "z mięsem" produkcji kulkowej mamy Asi. Można powiedzieć, że w ich mniemaniu lepienie pierogów to był "wyższy level" bycia prawdziwą Kulką-Gosposią. Jednak w końcu nadszedł ten dzień, kiedy M i K postawiły stawić czoła wyzwaniu! - K jestem gotowa... - oznajmiła z przeraźliwie poważną miną M - Że co...? Co żeś znowu wymyśliła M? - dopytywała K - Proszę nie mów, że masz na myśli... - M przerwała jej w pół słowa kończąc swoją myśl - ...ulepić pierogi. - W tym momencie M wstała, zawiązała fartuch w pasie i z podniesionym czołem, jak w transie udała się do kuchni. K zdążyła tylko krzyknąć za nią - Dokąd idziesz piękna nieznajoma??? - Jednak nie usłyszała już odpowiedzi. Z niedowierzaniem i wzruszeniem patrzyła na postawę M, jej przejęcie sytuacją i na to, co się za chwilę wydarzy. To Wielki Dzień. Dzień, w którym ulepią swoje pierwsze pierogi i staną się prawdziwymi gospodyniami. Kulinarnie dojrzały do tej decyzji, dlatego musiało się udać! W końcu talent do lepienia pierogów mają w genach :)


Składniki na pierogowy obiad dla 4 osób:

  • ok. 300g świeżego łososia
  • butelka białego wina półwytrwanego
  • duży (naprawdę duży) pęk kopru
  • serek śmietankowy do kanapek (np. almette, piątnica itp)
  • 2 cebule dymki :)
  • 2 ząbki czosnku
  • mały por
  • cytryna
  • masło
  • parmezan
  • 350g mąki tortowej
  • 150ml ciepłej wody
  • szczypta soli
  • jajko
  • sól, pieprz


Przygotowujemy wszystkie składniki do pierogowego farszu. Koper kroimy drobno i przekładamy do miski. Dorzucamy serek śmietankowy i sporą garść startego parmezanu, odstawiamy na bok. Teraz składniki do sosu :) Otwieramy wino, odlewamy 0,3l, reszta do naszej dyspozycji (nie musimy chyba mówić co trzeba z nią zrobić:) W międzyczasie w drobną kostkę kroimy też cebulki, czosnek i por - przydadzą się później do sosu. 


Łososia myjemy, jeżeli jest w jednym dużym kawałku - możemy pokroić go na mniejsze filety żeby szybciej doszedł w piekarniku. Wykładamy na folię aluminiową i przyprawiamy solą, pieprzem, startą skórką cytryny. Na wierzchu układamy gałązkę kopru i odrobinę masła. Takie gotowe filety łososia zawijamy w papiloty z folii i wkładamy na ok. 15min do piekarnika rozgrzanego do 190st.  


Kiedy nasz łosoś jest już gotowy, wyjmujemy go z piekarnika i lekko rozwijamy papiloty żeby ostygły. Pamiętajcie, że rybka musi być soczysta i delikatna. Uważajcie żeby nie wyschła na wiór :( Kiedy ostygnie, rozdrabniamy naszego łososia na mniejsze kawałki i wyjmujemy ewentualne ości - co by nic w gardle nie stanęło z wrażenia podczas rodzinnego obiadu ;)


Łososia przekładamy do miski z koprem, serkiem śmietanowym i parmezanem. Doprawiamy do smaku solą (pamiętajcie żeby nie przedobrzyć!), pieprzem i sokiem z wyciśniętej połówki cytryny. Wszystkie składniki łączymy ze sobą. Możemy też dolać sos z łososia, który został w papilotach.


Na patelni rozpuszczamy łyżeczkę masła i wrzucamy pokrojoną drobno cebulę, czosnek i pora. Przesmażamy na małym ogniu aż nasze składniki zmiękną. Następnie obsypujemy całość czubatą łyżką mąki i delikatnie łączymy ją z warzywami. Wlewamy wino - powoli, stopniowo, stale mieszając aby nie zrobiły się gródki. Zmniejszamy ogień i czekamy aż nadmiar alkoholu wyparuje. Trzymamy tak ok. 15 min, co chwila mieszając. Pod koniec dodajemy dwie łyżki zimnego masła i delektujemy się cudownym winno-maślanym zapachem naszego sosu... 


Zabieramy się za ciasto na pierogi! Bo jakby nie patrzeć - to większa połowa sukcesu tego dania :) Do miski, lub bezpośrednio na stolnicę przesiewamy 350g mąki i szczyptę soli. Po środku robimy wgłębienie i wbijamy jajko. Całość delikatnie mieszamy i dodajemy stopniowo 150ml ciepłej (nie gorącej) wody. No i zaczynamy ugniatanie... :)


Ciasto musi być delikatne i elastyczne. W razie potrzeby dodajcie więcej mąki lub wody żeby uzyskać idealną konsystencję. Rozwałkujemy je po całości na grubość ok. 2mm i szklanką wycinamy kółka. Do nich nakładamy farsz - nie żałujcie go do środka! I zaklejamy palcami pierogi zaczynając od środka (jak na zdjęciu wyżej).


Pierogi wrzucamy do osolonej, wrzącej wody i gotujemy ok. 3 min - ale najlepiej wyjmijcie jednego na próbę i sprawdźcie czy już jest gotowy :) Po wyjęciu polewamy je naszym winno-maślanym sosem. Możemy też posypać uprażonymi płatkami migdałów. No po prostu palce lizać! Patrząc na te zdjęcia znowu mamy ślinotok do pasa!






Kulki